Czy w Kolumbii jest bezpiecznie? - Go Travel

– Jedziesz do Kolumbii? Ale przecież tam jest niebezpiecznie! – słyszałam to już chyba setki razy. I za kazdym razem cierpliwie odpowiadam: – Takie są Twoje doświadczenia? (tu z premedytacją używam formy męskiej, bo wychodzi mi, że statystycznie to właśnie panowie częściej żywią obawy)  Czy tylko obejrzałeś Narcos?  – amerykański fabularyzowany serial przemawia do wyobraźni. Warto jednak pamiętać, że opowiada o czasach sprzed ponad dwudziestu lat.  – A ile razy byłeś w Kolumbii? – Ja? A w życiu nie pojadę! Tam jest przecież niebezpiecznie!

Praktyczny poradnik oparty na doświadczeniu

Wróciłam właśnie z dwumiesięcznej podróży po Kolumbii. Już piątej, jak policzyłam. Dużo podróżowałam też po Kolumbii sama. W tym momencie to moje ulubione miejsce na ziemi i będę chciała wracać tam tak często, jak to tylko będzie możliwe. Po prostu dobrze się tam czuję. Kraj jest  piękny, a ludzie mili, uprzejmi i życzliwi. Ale czy wszyscy? No i w tym sęk, że nie… 

Bezpieczeństwo w podróży to sprawa kluczowa. Nic dziwnego, że o nie pytamy. Ja nawet może bardziej, bo kiedy organizuję moje autorskie wyjazdy, czuję się podwójnie odpowiedzialna za ludzi, którzy mi zaufali. A że jestem trochę typem kwoki, to jak nadopiekuńcza matka pięć razy powtarzam: nie bierz ze sobą paszportu! Nie bierz dużo pieniędzy! Uważaj na telefon!

Podzielę się swoimi doświadczeniami z moich dotychczasowych podróży. Ale żeby nie było, że jestem jakaś wszystkowiedząca, to pytałam też o bezpieczeństwo w Kolumbii innych ludzi o ich doświadczenia. A że jestem gadułą, a ludzi spotykałam dziesiątki, a nawet setki, to i relacji trochę się zebrało. W sumie dużo przypadków jest podobnych, a nie chcę się powtarzać, wybrałam więc niektóre. Poprosiłam też o wypowiedzi trzy Polki, które mieszkają lub mieszkały w Kolumbii.

Strzeż się tych miejsc – czyli gdzie lepiej się nie zapuszczać 

– Niña! Donde quiere ir? Zawołała starsza pani z siwym koczkiem, która stała przed furtką i rozmawiała z kimś po drugiej stronie stromej uliczki. Niña? Dziewczynka? Czy to do mnie?  Rozejrzałam się, ale poza nami w zasięgu wzroku nikogo nie było. Okazało się, że tak, to do mnie. Kolumbijczycy tak mówią nawet do osób w średnim wieku. A na pewno w Cali. Pani z koczkiem wyraźnie na mnie machała. – Chcesz wejść na Cerro de las Tres Cruzes? Właśnie rozmawiam z bratem i powiedział, żebym cię zawołała. Nie idź tędy! Tu może nie być bezpiecznie. Nikt tędy teraz nie chodzi. Zejdź do D1, tamtędy wchodzi dużo ludzi. 

Posłuchałam mojego anioła stróża z siwym koczkiem. Poszłam tak jak mówiła, a nie jak prowadziły mnie mapy Google – wyludnionymi uliczkami. Dzięki temu weszłam i zeszłam bez uszczerbku. A idąc sama tamtą ścieżką mogłabym stracić w najlepszym razie komórkę. 

W Kolumbii są całe regiony, a w miastach dzielnice, gdzie lepiej się nie zapuszczać. Często tłumaczymy sobie, że w prawie każdym mieście takie są… Ale w Kolumbii jednak jakby bardziej niż w Londynie czy Madrycie.

Czego nie robić w Kolumbii po zmroku?

Nawet w bezpiecznych dzielnicach lepiej nie chodzić po zmierzchu, szczególnie w pojedynkę. Czasem wręcz mówią: do centrum idź rano. Wracając sama w nocy z imprezy brałam taksówkę, choć piechotką to kwadrans. Na szczęście taksówki w Kolumbii nie są drogie. 

– Jedziecie z San Augustin do Popayan? To musicie wyjechać najpóźniej o 13:00 – usłyszałam od  paru miejscowych. Jadę z lokalnym kierowcą, który też zarządził wczesny wyjazd. Droga jest szutrowa, prawie pusta, i jedziemy na wysokości 3800 m n.p.m. Paramo, czyli płaskowyż wysokogórski, no i takie pustkowie. Po paru godzinach jazdy chcę do toalety. Kierowca, zawsze uprzejmy, jednak teraz wyraźnie nie chce się zatrzymać. Kiedy dojeżdżamy do pierwszych wiosek, już się ściemnia. 

– Dasz radę jeszcze trochę ? – pyta z troską Carlos. Ok, ale nie rozumiem dlaczego. 

Widziałaś tę drogę? Nie było ani jednego policjanta. Tam trzeba jechać bez zatrzymywania, jak najszybciej i tylko za dnia. Jeżdżę po całej Kolumbii od 30 lat. Nic mi się nie przytrafiło. Jest bezpiecznie. Ale trzeba być ostrożnym i przestrzegać zasad.

 

Policjanci i ochroniarze w Kolumbii 

Policji najróżniejszych formacji i ochroniarzy jest w Kolumbii cała masa. Dla mnie zawsze byli życzliwi i pomocni. 

– Senora! Proszę tam nie iść! – woła umundurowany ochroniarz (ochroniarze często mają parapolicyjne stroje). – Ale dlaczego? – pytam zdziwiona. Jest południe, centrum Bogoty, dzielnica Candelaria, czyli bogotańska starówka. – Na tej ulicy wyżej już nie ma ochrony. 

Pytałam często wprost, gdzie jest bezpiecznie. Słyszałam na przykład: Tak, tu jest bezpiecznie, aż do calle 10. Czyli: nie należy zapuszczać się dalej niż ulica 10. 

Mają broń, często długą. Ochroniarz pod lokalną Biedronką z shotgunem? Nas to szokuje, a w Ameryce Łacińskiej tak jest. 

Policjanci na motorach jeżdżą dwójkami. Jedna osoba kieruje, druga może działać. Pisze osoba, bo policjantek jest bardzo dużo. Śliczne, uśmiechnięte i miłe dziewczyny. 

Wielu Kolumbijczyków boi sie policji. Niektórzy na ich widok przechodzą na drugą stronę ulicy. Dlaczego? Jeszcze nie tak dawno policja aresztowała i zabijała ludzi. Czasem przypadkiem, czasem na rozkaz. Coraz więcej spraw wychodzi na jaw. Pamiętajmy, że wojna domowa w Kolumbii trwała ponad pół wielu, a pakt pokojowy podpisano dopiero w 2016 roku. Ginęły też tysiące policjantów. Z rąk guerilli i siepaczy Pabla Escobara. 

Teraz stróże porządku są uprzejmi i uśmiechnięci. Przynajmniej dla nas, turystów. Tylko raczej nie mówią po angielsku, więc jeśli ktoś nie zna hiszpańskiego, komunikacja może być trochę problematyczna. 

Ale bez problemu zgadzają się, żeby robić im zdjęcia! Dla mnie to szokujące, bo w paru krajach za fotkę cykniętą policjantowi mało nie trafiłam do aresztu. A w Kolumbii policjanci pozują, na widok aparatu uśmiechają się szeroko i ponoszą kciuki do góry!

Niewidzialne granice

Sami Kolumbijczycy często mówią o fronteras invisibles. Niewidzialnych granicach. 

“Kiedy chciałem iść do znajomego, to umawialiśmy się i wychodził po mnie. A potem mnie odprowadzał” – czy to mówi bojaźliwa staruszka albo pańcia z urojeniami? Nie, to mówi wysportowany trzydziestokilkulatek uprawiający wspinaczkę i biegający maratony.  Wychowany w Comuna 13 – najsłynniejszej dzielnicy Medellin. Onegdaj owianej bardzo złą sławą jako siedlisko karteli. Tu toczyły się walki gangów, guerilli i paramilitarnych. Śmigłowcami zaatakowały ją siły rządowe – bo bały się inaczej. I mieszkający tu od zawsze Erwin bał się po prostu iść do kumpla? Po prostu zdaje sobie sprawę jak jest – i jak może być. 

Pamiętaj o jednym: Kolumbijczycy generalnie są pogodnymi ludźmi i starają się nie demonizować sytuacji. Dbają też o wizerunek swojego kraju. No i nie mówią wprost! Eufemizmy to ich specjalność. Dlatego jeśli ktoś ci mówi, że gdzieś może być nie do końca bezpiecznie, to po prostu tam nie idź! Uważnie słuchaj, co mówią miejscowi

Jak nie stracić telefonu?

Kradzieże telefonów to teraz w Kolumbii istna plaga. Giną jakieś tysiące telefonów dziennie. 

Wczoraj motocyklista wyrwał komórkę mężczyźnie stojącemu przed moją apteką. Widziałam przez okno, z bliska – znajoma aptekarka z Cali nawet nie jest oburzona ani podekscytowana. Po prostu smutna.

Tak, rób te zdjęcia to ci zaraz ukradną telefon – fuknęła na mnie zażywna jejmość w wąskiej uliczce na starym mieście w Santa Marta. Urzekły mnie drewniane, kolonialne balkony i nasycony kolor ścian, więc koniecznie chciałam je uwiecznić. A na uliczce byłyśmy tylko we dwie! 

Te rady wydały mi się trochę surrealistyczne, kiedy Kolumbijczycy wokół gadali przez telefon albo stukali w swoje klawiatury na środku ulicy. Ale po pierwsze do czasu, bo chyba większość ludzi zaliczyła stratę telefonu. A po drugie jako blondynka wyróżniam się z tłumu i pewnie przyciągam uwagę złodziejaszków – gringa to musi mieć kasę i wypasiony telefon. 

Powiecie, że teraz telefony mają wszelakie blokady. I co z tego! Ponoć nie ma blokady, której nie da się zdjąć. Nie znam się, tak słyszałam. 

Co potem dzieje się z tymi telefonami? Ponoć wędrują za granicę, do Wenezueli lub do Ekwadoru.

Lepiej stracić telefon niż życie

– Jak ktoś z bronią albo choćby z nożem chce od ciebie telefon, pieniądze, plecak – oddaj mu wszystko. Nie ryzykuj. Lepiej stracić telefon niż życie. – słyszałam to zdanie w Kolumbii wiele razy. Ale doszło do mnie, jak serio trzeba je traktować, kiedy powtórzył je Sergio, który przez cztery lata był zawodowym wojskowym w najlepiej wyszkolonej armii świata. Przeszedł mordercze szkolenie. Likwidował obozy guerilli w dżungli i w górach. Lecz kiedy przyleciał do Bogoty, taksówkarz pomylił się i wysadził go jedną ulice za daleko. Wtedy otoczyło go paru kolesi z bronią. Bez wahania oddał im wszystko co miał. 

„Miałem rezerwację w hotelu, ale kiedy doszedłem bez pieniędzy i dokumentów, nie chcieli mnie wpuścić. Nie miałem ani grosza. Przespałem się w parku – a w Bogocie jest zimno! Rano sześć godzin piechotą szedłem do jednostki wojskowej, bo tam znałem ludzi. Znajomy porucznik mi pomógł”. – dalej nastąpiła opowieść o brutalnej zemście, ale nie przytoczę jej tutaj, bo za daleko odbiega od tematu artykułu. 

 

Jak nie dać papai

No dar papaya – to zdanie przyswaja sobie każdy turysta w pierwszej dobie od wylądowania w Kolumbii. Nie dać papai, czyli nie sfrajerować się, nie dać okazji złodziejowi. 

Dlatego złotą biżuterię lepiej zostaw w domu, zegarek też. Kolczyki lepiej nosić metalowe albo plastikowe. Nie kuś losu. 

Kolumbijczycy uwielbiają brać winę na siebie. To nie złodziej winny, to ja dałem ciała…

Anibal, przewodnik z San Augustin ma ogromną wiedzę i ciekawie opowiada o archeologii. Ale pociągnięty za język opowiedział też, jak właśnie “dał papaję”: 

“Czekałem na grupę turystów w Popayan. Samolot się spóźniał, więc siedziałem w barze. Poszedłem na chwilę do toalety, ale zostawiłem plecak na krześle. I kiedy chciałem zapłacić, okazało się, że wszystkie pieniądze z mojego portfela zniknęły!”

W takich przypadkach nawet nie idzie się na policję. Tylko ubolewa nad własnym brakiem ostrożności…

W ogóle Kolumbia to nie jest kraj, gdzie na kubkach z kawą ostrzegają, że jest gorąca. Tak metaforycznie. Szczególnie łatwo zrobić sobie krzywdę na drogach i chodnikach. Dziury bywają takie, że wpadniesz po kolana. I co? Jak złamiesz nogę, to twoja wina. A nie Zarządu Dróg Publicznych, miasta, gminy  czy innego urzędu. Nie uważałeś – to masz złamaną nogę! 

Przechodzisz przez ulicę? Uważaj na samochody! Myślisz, że zatrzymają się, żeby cię przepuścić? Takie myślenie może być fatalne w skutkach. Jak sama nazwa wskazuje: pieszy – bo musi pierzchać…

Jedziesz na dachu samochodu? Na zderzaku? W trójkę na motorze, bez kasku? To twoje życie i twoja decyzja. A Kolumbijczycy często po prostu nie mają innego wyjścia…

 

Czy taksówki są bezpieczne?

Lepiej zamawiać taksówkę przez aplikację – każdy Kolumbijczyk ci to powie. Zostaje wtedy ślad jaka taksówka cię zabrała i znasz od razu cenę. Zawyżanie cen nie jest jakoś nagminne, ale zdaża się. 

Najbardziej spektakularny przykład mieliśmy w Bogocie, kiedy w jedną stronę. zapłaciliśmy 5000 pesos, a kiedy wracaliśmy na dokładnie tej samej trasie, taksówkarz zażądał 20 tysięcy! No zdębiałam. Tłumaczył się, że to dzień bez samochodu i tylko taksówki mogą jeździć (co akurat było prawdą, są takie dni), że nie może stać i tarasować drogi (to już uznałam za przegięcie). Dałam mu 10 tys. I wysiadłam. 

Nie masz aplikacji? Albo nie działa? Na przykład mi Uber w Bogocie działał, a w Cali nie. Wtedy proszę kogoś, żeby zamówił mi taksówkę, Kolumbijczycy chętnie pomagają. Prosiłam w hotelu, restauracji, kawiarni, gospodarza domu w którym mieszkałam – wszyscy uczynnie zamawiali mi w swoich aplikacjach.

Narkotyki i seks

Jeśli szukasz narkotyków lub seksu, to możesz wpaść w kłopoty – tak mówią wszyscy lokalni przewodnicy. I dają liczne przekłady. Z fatalnym zakończeniem włącznie. 

Narkotyki w Kolumbii są dostępne. Prostytutki też. Ale ludzie pracujący w tych branżach potrafią bezwzględnie wykorzystać naiwnych turystów. Dlatego lepiej nie szukać guza. 

 

Gangi i mafie w Kolumbii

Akurat w Cartagenie rabowanie turystów jest zabronione – odpowiedział mój znajomy Hernando, kiedy wypytywałam o bezpieczeństwo.

Jak to zabronione? 

Lokalna mafia ściąga haracze od hotelarzy (haracze nazywane w Kolumbii “vacuna”, czyli szczepionka, są sporym problemem). Ma więc żywotny interes, żeby mieli z czego płacić. Rabusie odstraszą turystów. Kto złamie zakaz, moze przypłacić życiem.  Mafia działa skutecznie. I nie lubi nieposłuszeństwa na swoim terenie. 

Czy to prawda? Nie miałam jak sprawdzić. Ale może tak być. 

Gangi działąją. Guerille też, mimo zakończenia wojny domowej i rozbrojenia ogłoszonego szumnie w 2017 roku. Ale zupełnie inaczej niż dwadzieścia – trzydzieści lat temu. Według statystyk w 2000 roku w Kolumbii było 3600 porwań. W 2021roku – 137. Narcos też działają inaczej. I nas, turystów, nie dotykają, jeśli nie wchodzimy mi w drogę. 

Kolumbia bardzo chce zdjąć z siebie odium niebezpiecznego kraju. W miejscach turystycznych porządku pilnują policjanci. Dla nas są uprzejmi i pomocni. A turystów jest coraz więcej.

W czasie jednej z moich pierwszych podróży Kolumbia reklamowała się sloganem:  

Colombia, el riesgo es que te quieras quedar. 

Czyli: jedyne ryzyko jest takie, że będziesz chciał tu zostać. 

W moim przypadku sprawdziło się idealnie

Beata Radecka

P.S. Tak tu Wam mądrze radzę, a sama swój telefon ciągle wciskam w garść nieznajomym, zaczepiając ludzi na ulicy 😉 Żeby zrobili nam zdjęcie, oczywiście. I robią! Ale stosuję środki ostrożności – tzn. regularnie zrzucam zdjęcia z komórki, żeby mieć kopię zapasową. A kontakty zapisuję na dysku.

Kolumbijczycy często też chcą mieć z nami zdjęcia. Jak z białym misiem, bo jesteśmy tacy egzotyczni… Śliczne policjantki czy grupa młodych ludzi, którą spotkaliśmy po koncercie na stadionie. Jak tu odmówić? Oni chcą, to my też! Zawsze dobrze wymienić choć parę zdań i uśmiechów!

Co o bezpieczeństwie w Kolumbii mówią Polki, które tam mieszkają (lub mieszkały):

 

Aleksandrę Andrzejewską najpierw poznałam czytając jej wtedy wydaną świeżo książkę i oglądając filmy na jej kanale You Tube. Przy okazji – gorąco polecam wszystkim, którzy wybierają się do Kolumbii zarówno książkę, jak i filmy.  Wszystko znajdziecie na stronie Oli. Na wesoło opowiada nawet o tym, jak rabowali jej kolejne komórki!  Mieszka w Kolumbii od 2006 roku. 

 A potem spotkałyśmy się w Bogocie – i zaraziła mnie swą pozytywną energią. Ola patrzy na świat z optymizmem i uśmiechem, dokładnie tak jak większość Kolumbijczyków. Choć nie zaprzecza faktom. Jak chcecie się przekonać, to porównajcie jej filmy z filmami vlogerów, którzy epatują clickbitowymi tytułami o dragach, dzielnicach prostytucji i jaka ta Kolumbia jest niebezpieczna!

A teraz przeczytajcie, co mówi o bezpieczeństwie w Kolumbii Ola Andrzejewska, mieszkająca w Bogocie od 2006 roku: 

„Kiedy mówię, że mieszkam w Kolumbii, spotykam się z pytaniem, jak sobie radzę z bezpieczeństwem, ponieważ „takie rzeczy słyszy się o tym kraju”. Tymczasem, przez szesnaście lat w Kolumbii, nic złego mi się stało, poruszam się pewnie i jestem bezpieczna. To prawda, że należy tutaj uważać na rzeczy osobiste, ponieważ okazja czyni złodzieja, a wysokiej klasy telefon nadal jest rarytasem i łatwo może zmienić właściciela. 

Moje rady to nie zapuszczać się w nieznane dzielnice miast po ciemku, nie rozmawiać przez telefon na ulicy, nie nosić ze sobą dużej ilości gotówki, a taksówki zamawiać przez aplikacje. Jednocześnie wiem, że na każdym kroku w Kolumbii, można spotkać serdecznych ludzi, gotowych nieba przychylić; ciepłych, gościnnych i rodzinnych, dzięki którym czujemy się jak w domu. Sama sprawdziłam!”

Doma Matejko studiowała nauki polityczne na jednej z najbardziej prestiżowych uczelni  w Bogocie – Universidad de los Andes. Jest reporterką i często występuje jako ekspertka od polityki latynoamerykańskiej. Natknęłam się na nią w radio akurat kiedy komentowała wybory w Kolumbii. Otworzyła mi oczy na wiele aspektów życia w Kolumbii, szczególnie politycznego i społecznego, na które nie zwracałam wcześniej uwagi. 

Jej rady jak być bezpiecznym w Kolumbii:

„Nie wyciągaj telefonu na ulicy, nawet jak robią to lokalsi. Nie wchodzi w grę chodzenie z komórką w ręku czy używanie Google maps, kiedy chodzisz po Bogocie lub Medellin. 

Sama byłam niedawno świadkiem sytuacji, jak złodziej kradł dziewczynie komórkę w autobusie Transmilenio w Bogocie (takie szybkie autobusy miejskie). Jak? Przez okno! Staliśmy w korku i złodziej to wykorzystał. Było to przerażające. W autobusie było nas ze sto osób. Najpierw wszyscy się upewnili, że tej dziewczynie nic się nie stało, a potem zaczęliśmy się śmiać. Dlaczego? Śmieliśmy się, bo po prostu takie rzeczy mają miejsce. I też, że w sumie nic się nie stało, bo okradana dziewczyna w ostatnim momencie zdołała uratować swój telefon. 

Taksówki zawsze bezpieczniej zamawiać przez aplikację. Po pierwsze kurs jest zarejestrowany, zostaje ślad w systemie, która taksówka cię zabrała, a po drugie nikt nie oszuka cię na kasę, bo nie ma jak  – od razu wyświetla się, ile zapłacisz. W taksówce plecak czy torbę lepiej dać pod nogi, a nie trzymać na kolanach.

Moja znajoma Kolumbijka została obrabowana, kiedy jechali autem obwodnicą Bogoty. Tam w pewnym momencie przejeżdża się przez taką szemraną dzielnicę. Nagle z kilku stron wyjechali motocykliści, jak się okazało byli to przestępcy z bronią. Zaatakowani musieli oddać im absolutnie wszystko, co mieli przy sobie. Takie historie się zdarzają, na szczęście nie aż tak często. 

Zanim pójdzie się na imprezę lepiej upewnić się, jak się wróci. I nie pić dużo alkoholu – to jest kluczowe. Znajomą napadli i okradli, kiedy wyszła pijana z klubu. Lepiej zachować czujność. 

Oczywiście to nie jest tak, że jest ekstremalnie niebezpiecznie i że na pewno coś ci się stanie. Ale wyznaję starą zasadę: przezorny zawsze ubezpieczony. Chciałabym, żeby wszyscy wracali z Kolumbii wyłącznie z dobrymi wspomnieniami.”

Sylwia Włodyga mieszka w Kolumbii od 7 lat. Wielbicielka klimatycznych kafejek, wspaniałych deserów oraz pysznej kawy (której wbrew pozorom wcale nie spotyka się na każdym kroku w kraju, gdzie uprawia się najlepszą kawę na świecie!) Spotkałyśmy się parę razy w Zipaquira, gdzie mieszka. I oczywiście zarekomendowała nam cudowne knajpeczki! Przy pysznej kawie rozmawiałyśmy o bezpieczeństwie w Kolumbii. Od kiedy została obrabowana na ulicy, nie wychodzi sama po zmroku. 

Dlaczego? Oddam głos Sylwii: 

„Kiedy zapada zmrok, budzą się upiory. Współcześni piraci. Ich język jest prymitywny, głowy zamglone tanimi dragami, a noże spragnione krwi. 

Sprawa bezpieczeństwa w Kolumbii jest dyskusyjna. Wiele osób, zwłaszcza mieszkających w bogatych dzielnicach większym miast powie: nie, no, co ty mówisz, Kolumbia jest bezpieczna! Inni, zwłaszcza niektórzy przedstawiciele kolumbijskiej klasy średniej, nie przyklasną tej optymistycznej opinii, woląc mieć oczy i uszy otwarte. To samo radzę wszystkim świeżym podróżnikom, którzy pragną posmakować (jeszcze) dziewiczej Kolumbii:  Uważaj, bądź rozsądny, nie szlajaj się po zmierzchu, nie chodź z telefonem w łapie, trzymaj plecak przed sobą w komunikacji miejskiej! 

Choć już nie zakoczy nas bomba na ulicy czy inne wybuchowe niespodzianki, to drobne kradzieże (dawaj telefon i portfel!), wykorzystywanie naiwności turystów spragnionych rozkoszy fizycznych i metafizycznych (to co amor, pójdziemy do ciebie?), drobne oszustwa pośród wielu grup zawodowych (gingos mają kasę, to mogą płacić więcej!) są jak plamy na barwnej fladze Kolumbii. Jest na to rada: bądź uważny. Obserwuj. Ćwicz swój hiszpański. I wszystko będzie pięknie.”

Tagi: