Na Santorini sezon w pełni - Go Travel

Na greckich wyspach sezon w pełni. Zachody słońca w Oia na Santorini znów przyciągają tłumy turystów i amatorów selfie.

Na Santorini (lub poprawnie po polsku: Santorynie) wakacje w pełni. Wprawdzie miejsc w hotelach nadal sporo. Niektóre wydają się wręcz puste, ale sądząc z rosnących cen przelotów coraz więcej turystów wybiera sobie jedną z najpopularniejszych greckich wysp na letni urlop. Niektórzy hotelarze już zmieniają ceny na “szczyt sezonu”. Zanim jednak wjedziemy do Hellady koniecznie musimy wypełnić ===>formularz lokacyjny na stronach greckiego rządu.
Bez niego nie wejdziemy na pokład samolotu. Formularz wypełniamy najpóźniej na dobę przed wylotem. Potwierdzeniem będzie natychmiastowy mail na naszej skrzynce pocztowej potwierdzający zgłoszenie. Ale to nie wszystko. System jest tak skonstruowany, że wszechwładny kod QR dostajemy o północy dnia zgłoszonego przylotu. Mój samolot był bladym świtem. Miałem więc trochę niepewności, czy otrzymam wszystkie dokumenty (czyli QR) przed odlotem. Szczęśliwie system działa według czasu greckiego. Chwilę po 23 naszego czasu otrzymałem potwierdzenie. Nie było to dla mnie takie oczywiste, bo pierwszy adres mejlowy, który podałem nie został przyjęty przez system. A już po przylocie okazało się, że od 19 czerwca Grecja zwalnia niezaszczepionych z drogich testów PCR, a akceptuje tańsze i szybsze antygenowe. Zaszczepieni i ozdrowieńcy wjeżdżają bez problemu. Wszyscy mogą być poddani losowym testom antycovidowym. I podobnie jak w zeszłym tygodniu w Hiszpanii: nawet nie sprawdzono dokumentów, a jedynie zeskanowano kod QR. Co będzie od 1 lipca, kiedy oficjalnie wejdzie paszport covidowy? Tego na razie nikt mi nie był w stanie powiedzieć…

Na miejscu zasady podobne do naszych. To znaczy formalnie chyba nadal jest obowiązek noszenia masek na zewnątrz. Jednak w praktyce dotyczy to tylko powierzchni zamkniętych: muzeów, sklepów i środków transportu. Do tego stopnia, że maski nakazane były nawet na otwartym pokładzie statku wycieczkowego wokół kaldery. Przynajmniej do wyjścia/wejścia z/do Starego Portu w Firze. To było też jedyne miejsce, gdzie mierzono mi temperaturę przy wejściu.

Maski nie są obowiązkowe w restauracjach, co jest logiczne. Ale na zwiedzanie ===>Muzeum Wina Koutsoyannopoulos trzeba zakryć usta i nos. Specjalnie to nie przeszkadza, bo cała ekspozycja mieści się w podziemiach i panuje tam przyjemny chłód. Oczywiście do degustacji po zwiedzaniu maski zdejmujemy. Obsługa jednak przestrzega obostrzeń.

Wydawało mi się, że przyjechałem przed sezonem: nie ma tłoku ani w restauracjach, plażach ani hotelach. Ale kiedy wieczorem zjechałem na najsłynniejszy (ponoć) zachód słońca w Oia na północy wyspy, wydawało się, że zjechali tu wszyscy wczasowicze. A przynajmniej ci z kontami na instagramie. W niektórych miejscach tworzyły się wręcz kolejki do najbardziej znanych ujęć fotograficznych. Tłok i ścisk jak w dawnych, dobrych, przedpanidemicznych czasach. Wieczorem to chyba jedyne miejsce, gdzie trudno znaleźć miejsce przy stoliku. Mimo, że ceny są dość wysokie. Dość powiedzieć, że w cenie ryby z kieliszkiem wina (10 euro na południu wyspy, Akrotiri) trudno tu znaleźć przystawkę. Ale jeśli ktoś tu przyjedzie to podpowiem: równie malowniczo zachód słońca wygląda z wioski Imergovigli.
Mieczysław Pawłowicz ===>Listy z podróży
Thira/Warszawa 26 czerwca 2021

Tagi: